- James, ty
zakało całego Gryffindoru! Wstawaj bo Rose obedrze cię ze skóry, jeżeli stracimy
przez ciebie kolejne punkty!
Ciemnowłosy
chłopak uchylił lekko oczy, spoglądając na żywo gestykulującego przyjaciela.
Grymhaw Radcliffe, znany wśród wszystkich jako Grymmi, był wysokim brunetem o
niesamowicie zielonych oczach. Znany w szkole jako wielki podrywacz i przy tym
jeden z dwóch najlepszych przyjaciół Jamesa, cieszył się dość dobra reputacją, zarówno wśród uczniów
jak i nauczycieli Hogwartu, nie wspominając już o czarodziejach z Hogsmeade.
Ciągle uśmiechnięty i z cholernie długim
jęzorem potrafi sobie zaskarbić przyjaźń każdego, nawet najbardziej wrednego
stworzenia w magicznym świecie. Jednak miał też swoje wady. Jedną z nich był
brak instynktu samozachowawczego.
Wszyscy doskonale widzieli, że jak najstarszy z Potterów śpi, to nikt
nie ma prawa go bezkarni budzić, no chyba że był słodką blondynka o długich
nogach i ładnym uśmiechu. Po krótkiej analizie słów przyjaciela, chłopak
przetarł zaspane oczy, siadając prosto jak struna na łóżku.
- Ile mam
czasu?- mruknął przeciągając się mocno.
Chłopak
spojrzał na wiszący niedaleko niego zegar, krzywiąc się nieznacznie.
- Stary.
Zostało ci pięć minut, albo McGonagall obedrze cię ze skóry- powiedział, machinalnie
odsuwając się od kumpla, który jak błyskawica wyskoczył ze swojego łóżka, o
mały włos nie zabijając się o własne spodnie.
- Dlaczego
mnie nie obudziłeś? Wiesz, że Rose mnie poćwiartuje i poda tej wiedźmie na
tacy? One mnie zatłuką! Nie, co ja mówię, to byłoby zbyt proste. Oddadzą mnie
Filchowi na pożarcie, ot co!- wściekły głos Jamesa roznosił się po całym
dormitorium, odbijając się echem aż do pokoju wspólnego Gryfonów.- Szlak!-
krzyknął jeszcze głośnie kiedy wylądował jak długi na podłodze, tuz przy
stopach rozbawionego przyjaciela.
Z wściekłą
miną wciągną na siebie spodnie, piorunując śmiejącego się wniebogłosy
Grymmiego. Szybko zwlókł się z podłogi, łapiąc pod pachę swoją szatę, oraz
książki do transmutacji.
- Ubiorę się
w drodze- mruknął wybiegając w samych spodniach z dormitorium.
Po drodze
usłyszał kilka, a raczej kilkanaście cichych westchnień, skierowanych pod jego
adresem. Uśmiechnął się pod nosem i przyspieszył biegu, odprowadzany wzrokiem
przez większość przedstawicielek płci pięknej. James nie był jakoś wybitnie
przystojny, jednak tylko diabeł wiedział ile dziewczyn do niego ciągnęło. Może
to przez jego łobuzerski uśmieszek, a może tylko przez głębię jego zielonych oczu,
w której utonęłaby niejedna dziewczyna. Warto tez wspomnieć o wiecznie
rozczochranej czuprynie, której żaden grzebień nie zdołał jeszcze okiełznać,
oraz kilku dniowym zaroście dodającym temu gentelmanowi uroku.
Chłopak
zatrzymał się przed salą, szybko naciągając na siebie szkolną szatę i powolnym
krokiem wpadł do niej, jakby dosłownie ktoś na siłą go tam wepchnął. Spojrzał
na zdziwioną twarz nauczycielki oraz zażenowana minę Rose.
- Chyba się
nie spóźniłem?- rzuciłem luźne pytanie w stronę nauczycielki.
Minewra
uniosła dumnie głowę, posyłając w moją stronę jeden z tych swoich
tryumfatorskich uśmiechów.
- Nie panie
Potter, wyjątkowo jest pan na czas- nauczycielka szybko zlustrowała salę
wzrokiem- Usiądź proszę w ostatniej ławce.
- Uff, czyli dzisiaj nie odejmie mi pani punktów?- spytał robiąc słodką minkę do nauczycielki.
Minewra pokręciła głową wskazując swoim długim palcem miejsce na końcu sali. O dziwo powstrzymała się od komentarza. Może dzisiaj jest dzień dobroci dla Jamesa, albo jakieś święto, skoro nawet opiekunka jego domu zdecydowała się polepszyć chłopakowi nastrój.
- Uff, czyli dzisiaj nie odejmie mi pani punktów?- spytał robiąc słodką minkę do nauczycielki.
Minewra pokręciła głową wskazując swoim długim palcem miejsce na końcu sali. O dziwo powstrzymała się od komentarza. Może dzisiaj jest dzień dobroci dla Jamesa, albo jakieś święto, skoro nawet opiekunka jego domu zdecydowała się polepszyć chłopakowi nastrój.
James
uśmiechnął się do niej krzywo, lanserskim krokiem podążając za dłonią
nauczycielki. Po drodze wyłapał spojrzenie jakiejś gryfonka puszczając jej oko,
na co zawtórował mu cichutki pisk. Westchnął, kręcąc głową, po czym usiadł na
wolnym krześle, rozglądając się po Sali. Jego wzrok przykuła blond włosa
istotka, siedząca tuz przed nim. Nie pamiętał jej, a z reguły znał wszystkich
uczniów, nawet jeżeli oni nie kojarzyli jego. Pochylił się na krześle, tykając
palcem, nieznajoma dziewczynę.
- Ej, masz
pożyczyć pióro?- wyszeptał.
Dziewczyna
uniosła głowę znad podręcznika, sięgając po przyrząd. Odwróciła się na krześle,
i wtedy to się stało. Jedno spojrzenie
nieznajomej wystarczyło, aby James zatoną w jej błękitnych tęczówkach. Czerwone
usta były lekko rozchylone, a blada twarz wręcz promieniała jasnym blaskiem.
Smukłe palce trzymające w dłoni pióro, idealne i nieskalane żadną raną ani
blizną. Takie gładki, aż chciałoby się ich dotknąć. Chłopak zamrugał parę razy,
starając się uspokoić burzę myśli, która napłynęła do jego głowy. Dziewczyna
uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę.
- Proszę-
powiedziała ciepłym, przyjemnym dla ucha głosem.
Uśmiechnąłem
się w jej stronę głupkowato, bo jak na razie na nic innego nie było mnie stać.
I kto by pomyślał, że James Potter kiedyś zapomni języka w gębie, i to przy
dziewczynie. Z rozmyślań wyrwał go donośny głos pani profesor.
- Panie
Potter, to że wyjątkowo pan się nie spóźnił, jednak wcale to nie oznacza, że mam pan
jakiekolwiek prawo do rozmów. Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru. Jeszcze
jedna uwaga i szlaban.
Po Sali rozniosły
się pomruki niezadowolenia, w gruncie rzeczy należące do większości gryfonów.
Udało mu się jeszcze pochwycić wściekły wzrok Rose, oraz szyderczy uśmieszek
Malfoya, skirowany pod jego adresem. Chłopak zagłębił się w nudnym podręczniku, ukradkiem zerkając na dziewczynę
przed nim. Był nią zaintrygowany, nawet bardzo. Nie tylko z powodu jej urody. Ogólnie wydała mu się całkiem ciekwaym zjawiskiem. Nagle zapragnął ją bliżej poznać.
….
- Ej ty,
zaczekaj- krzyczał James jak głupi biegnący przez szkolne korytarze.
Gdyby nie
wredota Minewry, pewnie złapałby ja zaraz po wyjściu z Sali. Jednak jego
kochana nauczycielka ponownie musiała mu zrobić wykład. Nie wspominając już o
Rose. Dobrze wiedział, że kłótnie z kuzynką źle się kończą, więc wysłuchał
uważnie tego, co miała do powiedzenia i puścił się pędem za blondynką.
- Ej,
dziewczyno od pióra- krzyknął ponownie, łapiąc skrawek jej szaty.
Nieznajoma
przystanęła na chwilę, odwracając się do Jamesa, ze zdziwieniem wymalowanym na
twarzy.
- Tak? Co się
stało?- spytała się, marszcząc lekko swój nos.
Chłopak wyciągnął
w jej kierunku dłoń, pokazując złote pióro.
-
Zapomniałem ci go oddać- powiedział z łobuzerski uśmiechem na twarzy- Dzięki.
Uratowałaś mi życie.
Dziewczyna posłała
w jego kierunku słodki uśmiech, biorąc swoją własność.
- Nie ma za
co. Po co miałabym nosić pióra w zapasie, jeżelibym ich nie pożyczała?
- Może po
to, aby pokazywać je takim matołom jak Potter- odezwał się głos, dochodzący zza
pleców chłopaka.
James nawet
nie musiał się odwracać by wiedzieć do kogo należy. Wystarczyła tylko jedna
nuta i już zrzedła mu mina. Odwrócił się powoli wbijając twardy wzrok w
Scorpiusa Malfoya. Już chciał coś powiedzieć, odpyskować temu arystokratycznemu
dupkowi, gdy nagle pomiędzy nich weszła dziewczyna, popychając lekko młodego
Malfoya w tył.
- Nie musisz
za mną chodzić na każdej przerwie, Scor. Jestem już duża i potrafię sobie
poradzić- chociaż mówiła to przyjaznym tonem, nie wiedząc skąd Potter poczuł
nutkę chłodu w jej nieskazitelnie czystym głosie.Zaintrygowała go jej śmiałość. Żadna znana mu dziewczyna nie odzywała się w ten sposób do blondyna. Dlaczego więc ona miała takie przywilej?
- To Potter
Viv. Nie jest dla ciebie odpowiednim towarzystwem- warknął blondyn, wbijając swoje
stalowe tęczówki w ciemnowłosego chłopaka- Jeszcze zabrudzi cię krwią Weasleyów.
Był zły, że
dziewczyna mu się sprzeciwia, że staje pomiędzy nim a tym brudnym idiotą, i to wmiejscu pełnym ciekawskich oczu uczniów. Rozumiał jeszcze gdzieś na uboczu, jednak nie miał zamiaru tolerować obrony tego idioty, syna
wybrańca, jak go nazywali inni ludzie z wyższych sfer . Jego szkolnym wrogiem
numer jeden.
- Daj spokój.
Sama potrafię sobie dobrać towarzystwo- powiedziała blondynka, wywracając oczami-
Zaraz do ciebie dojdę, tylko daj mi chwilę, dobrze? Proszę cię Scor, idź.
Najchętniej
by został i ponabijał się z tego śmiecia. Jednak spojrzenie dziewczyny
sprawiło, że zapomniał o celu swojego przyjścia tutaj i posłusznie oddalił się
na bezpieczną odległość. James prychną z pogardą, spoglądając z góry na
dziewczynę, która właśnie w tej chwili odwróciła się do niego.
-
Przepraszam za Scora. On po prostu jest za bardzo zaborczy w stosunku do mnie- wyciągnęła
do niego rękę, uśmiechając się słodko- Viviane, ale znajomi mówią mi Viv.
Uścisnąłem
jej delikatnie dłoń, rozkoszując się dotykiem delikatnych dłoni. Gdyby nie okoliczności zapewne by jej nie póścił.
- James-
przedstawiłem się grzecznie, zerkając na jej zielono-srebrny krawat- jesteś ze
Slytherinu? Który rok?
- Szósty- odpowiedziałam,
zabierając swoją rękę- Doszłam w tym roku, przenieśli mnie z Francji.
- Rozumiem,
dlatego pewnie tak późno cię przyuważyłem?- uniósł lekko brew ku górze, uśmiechając
się do niej .
Viv pokiwała
głową, delikatnie się rumieniąc. Wzięła w dłonie kosmyk swoich loków,
zakładając ją za ucho.
- Pewnie
tak- powiedziała, spoglądając w dal gdzieś za plecami chłopaka. Zmróżyła delikatni oczy, kręcąc głową.
- Musze już lecieć. Spieszę się na swój pierwszy trening Quiddicha w tej drużynie- i zanim Potter zdążył coś powiedzieć, dziewczyna zniknęła za jego plecami- Do miłego James!
- Musze już lecieć. Spieszę się na swój pierwszy trening Quiddicha w tej drużynie- i zanim Potter zdążył coś powiedzieć, dziewczyna zniknęła za jego plecami- Do miłego James!
Zrezygnowany
chłopak westchnął, opierając się plecami o ścianę. Jego myśli pochłonął całkowicie
uroczej blondynki, jej słodkiego uśmiechu i uroczego rumieńca. Zatopił się w swoich marzeniach, zamykając się na cztery spusty w swoim małym świecie.Nie zauważył
nawet kiedy podszedł do niego Ian, klepiąc go przyjacielsko po ramieniu. jego chebanowe włosy były dzisiaj lekko zaczesane do tyłu, ukazując jego idealnie gładkie czoło, nieskalane ani jednym przebarwieniem.
- Nie twoja
liga stary- rzekł poważnie- Z Malfoyem nie masz szans. Powiedzmy sobie szczerze, jak kumple. On ma kasę, klasę i te swoje zielone wyłupiaste oczy. A ty? No cóż, brak kasy, brak klasy a i brak zniewalającego spojrzenia.
James spojrzał na niego mglistym spojrzeniem, wykrzywiając swoje usta w grymasie, który najpierw miał przypominać
uśmiech. Dopiero po chwili dotarł do niego sens wypowiedzianych przez przyjaciela słów. Na jego twarzy ukazał sie zmarszka, a ściągnięte brwi alarmowały o nagłej destrukcji emocji, napływających powoli do jego mózgu. Czarnowłosy wyszczerzył się perfidnie do chłopaka, ciągnąc go mocno w
stronę lochów.
- Nie ma to jak
wsparcie przyjaciół- mruknął James, ruszając powoli na Eliksiry, po drodze
rozsyłając uśmiechy do swoich fanek.
….
- To Potter
Viv. Twój ojciec nie będzie zadowolony- rzekł Scorpius, pociągając duży łyk
Ognistej.
Dziewczyna
podeszła do niego powoli, zabierając mu szklankę.
- Nie twój
interes, co robię. Skup się na zadaniu, a wszyscy będą szczęśliwsi- mruknęła upijając
mu trunku ze szklanki.
Postawiła naczynie
na stoliku i rozsiadła się wygodnie na fotelu, zakładając nogę na nogę. Mina
chłopaka ją bawiła. Mieszanina czystej zazdrości z żalem, do tego usta
wykrzywione w grymasie zniesmaczenia. Zwężone powieki wpatrywały się w nią
uważnie, starając się pojąć jej logikę i poznać zamiary. Wszystko to jednak na
daremno. Nikt nie grzebał jej w umyśle. Chyba, że był to ojciec. Tylko on miał
tam dostęp i nikt inny. Nawet Scorpius nie był tam mile widziany.
- Czyżbyś
był zazdrosny?- zmarszczyła delikatni nosek, wywołując drobną zmarszczkę nad
jej jasnymi brwiami- Oj Scor, Scor, Scor. Zazdrość nie przystoi arystokracie-
mówiąc to podeszła do niego powoli, zatrzymując się parę cali od jego twarzy-
Olej Pottera i zacznij działać. Mamy dwa lata. Tylko dwa lata.
Chłopak wbił
w nią swoje stalowe tęczówki, przyciągnął ją do siebie z zamiarem pocałowania,
jednak ta wywinęła mu się sprytnie, stając z zadziornym uśmiechem parę metrów
przed nim. Nie lubił kiedy tak robiła. Doprowadzała go tym do szewskiej pasji, wzmagając drzemiące w nim porządanie.
- Pamiętaj
Malfoy. To gra w której nie ma czasu na zabawę. Zajmij się słodką rudą, a tego
chłopaka zostaw mnie. Załatwimy ich raz i porządnie. Potterowi i Wesleyowie
zapamiętają, że zadarli ze złymi ludźmi, już ja im to gwarantuję.
….
Hejo,
rozdział pierwszy już jest, więc nic dodać, nic ująć, a proszę o komentowanie
;)
Hej zapraszałaś mnie więc jestem :) Skomentuje to tak...Bardzo fajnie piszesz, podoba mi się twój styl, akcja też zapowiada się ciekawie (szczególnie przez prolog ) Niestety złapałam tu błąd...W tym zdaniu ,,. Udało mu się jeszcze pochwycić wściekły wzrok Rose, oraz szyderczy uśmieszek Malfoya i zagłębił się w nudnym podręczniku, ukradkiem zerkając na dziewczynę przede mną.'' za miast przede mną, chyba powinno być przed nim w końcu piszesz w 3 osobie prawda ? Jeszcze widziałam kilka podobnie przekręconych zdań ale każdy ma do tego prawo.Sama dobrze o tym wiem ;) Ogólnie jest super i idę czytać kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Arvis z bloga http://zycie-syriusza-blacka.blogspot.com/