James nakrył
się swoją bluzą, chroniąc się tym samym przed mroźniejszym podmuchem wiatru.
Nadchodziła jesień. Na drzewach można było dostrzec pożółkłe liście, a na
niebie aż roiło się od ptaków, uciekających daleko do cieplejszych krajów.
Nawet bijąca wierzba powoli zaczęła zrzucać swoje nakrycie, wpadając w swój
coroczny stan uśpienia.
- I po co
mnie tu zabrałeś? Przecież wiesz jak nie lubię Quiddicha! James, ja chcę do
biblioteki- marudziła Rose, co chwila trącając swojego kuzyna w ramię.
James tylko
kręcił głową, dalej wbijając swój wzrok w boisko, a razcej zawodników po nich latających. Nie było to jednak łatwe, biorąc pod uwagę, że byli w trakcie gry. Co chwila przed oczyma orzelatywał mu jakaś zielona szata, rozpraszając jego mało podzielną uwagę.
Rozejrzał się po boisku, w poszukiwaniu blond główki. Miała tu być, przynajmniej tak mu wcześniej mówiła. Przynajmniej miał jakiś pretekst, aby tu przebywać. Jako kapitan szkolnej drużyny Gryffindoru chciał po prostu sprawdzić jak działają pozostałe drużyny, a to że przy okazji oglądał się za śliczną ślizgonką, to już zupełnie inna kwestia. W końcu dostrzegł ją tuż ponad głowami innych zawodników. Startuje na szukającą, ciekawe co na to Malfoy, przemknęło mu przez myśl. Wiadome było, że blondyn nie tak łatwo odda swoją pozycję. Od niepamiętnych czasów to właśnie Malfoyowie byli kapitanami i w dodatku szukającymi. Lucjusz, Draco, a teraz Scorpius. Rodzinny interes jak to się mawia.
Rozejrzał się po boisku, w poszukiwaniu blond główki. Miała tu być, przynajmniej tak mu wcześniej mówiła. Przynajmniej miał jakiś pretekst, aby tu przebywać. Jako kapitan szkolnej drużyny Gryffindoru chciał po prostu sprawdzić jak działają pozostałe drużyny, a to że przy okazji oglądał się za śliczną ślizgonką, to już zupełnie inna kwestia. W końcu dostrzegł ją tuż ponad głowami innych zawodników. Startuje na szukającą, ciekawe co na to Malfoy, przemknęło mu przez myśl. Wiadome było, że blondyn nie tak łatwo odda swoją pozycję. Od niepamiętnych czasów to właśnie Malfoyowie byli kapitanami i w dodatku szukającymi. Lucjusz, Draco, a teraz Scorpius. Rodzinny interes jak to się mawia.
- James, ja
mówię do ciebie!- krzyknęłam Rose, z całej siły waląc chłopaka książką w ramię.
Młody Potter
syknął z bólu, łapiąc się odruchowo za rękę, która pulsowała mu mocno. Zmierzył dziewczynę piorunującym
spojrzeniem, po czym lekko urażony przeniósł wzrok na Viv.
- James, nie
obraź się, ale jeżeli będziesz w nią tak wlepiał gały, to się jeszcze
przestraszy- mruknęła ruda, wygładzając swoją żółtą bluzkę- Po co mnie tu
zawlokłeś?
- Żebym móc
słuchać twojego niezwykle irytującego gadania, które jest niczym balsam dla moich
delikatnych uszu - stwierdził bez ogródek, posyłając w stronę rudej wredny
uśmiech.
Dziewczyna
zaczerwieniła się mocno, odwracając wzrok od rozbawionego Jamesa. Poprawiła
swoje włosy, ponownie przyklepując je na czubku głowy. Robiła to tylko wtedy
gdy się wściekała, a co dziwne, gdy denerwowała się na niego. Tylko najstarszy
z Potterów miał taki przywilej, i bardzo mu się to podobało. W końcu, niewiele
było osób potrafiących wyprowadzić z równowagi idealną panią Weasley.
- A tak na
serio?- burknęła, starając się nie odrywać wzroku od jakiegoś pałkarza.
- A kogo
miałem zabrać, skoro chce upolować dziewczynę, co? No chyba nie Iana czy
Grymmiego, nie wspominając już o Albusie czy Hugo. Gdybym z nimi przyszedł
byłaby zapewnie bójka- choć z wielką niechęcią to mówił, jednak to była prawda.
Ci chłopcy plus ślizgoni równała się zadyma. Może nie licząc jego brata, który sam należał do tego grona-
A tak to mam u boku swoją ukochaną, przemądrzałą kuzynkę, która ze swej
dobroci serca poczyta mi trochę o tej nowej roślince na zielarstwo, aby
słodziutki Potter zdał.
- Mogłeś
przecież wziąć Lili. Ona też jest dobra z zielarstwa- parsknęłam, poklepując
palcami grzbiet ogromnej księgi.
James
wzruszyła ramionami. Nie pomyślał o swojej siostrze. Może dlatego, że od dawna
nie gadali. Po prostu się nie rozumieli i tyle. Nie to co wspaniały Albus,
szczęście i duma rodziców. Oni obydwoje dogadywali się znakomicie, spychając
starszego brata na drugi plan. To raniło Jamesa, nawet bardzo mocno. Zawsze strał się być dla nich wzorem, jednak w trakcie tego się trochę pogubił i tyle. Nie jego wina, że odziedziczył większość cech po ojcu.
- Lili jest
młodsza ode mnie o, niech pomyślę trzy czy nawet cztery lata. Nie będę słuchał wykładów młodszej
od siebie, nawet jeżeli jesteśmy rodzeństwem.
Dziewczyna
zamrugała parokrotnie, po czym otworzyła swoją książkę i powoli jak do jakiegoś
małolata, zaczęła czytać, od czasu do czasu dopowiadając jakieś komentarze od
siebie, abym się nie pogubił. Jednak James nawet nie wysilił się aby jej
słuchać. Nadal uparcie śledziłem każdy, nawet najmniejszy ruch Vivian. Była
dobra, nawet bardzo. Śmiało można było stwierdzić, że lepsza od Scorpiusa.
Szybka, zwinna- może to zasługa miotły, ale raczej to jej wrodzony talent.
James potrafił wyniuchać takie rzeczy. Dokładnie przyglądał się pełnym gracji
obrotom, oceniając swoje szanse w wypadku gdyby przeszła. Nie jest za dobrze.
Kiedy
trening się skończył, chłopak szybko zbiegł na dół, pozostawiając skupianą na czytaniu
książki Rose w samotności. Modląc się w
duchu, aby dziewczyna jeszcze nie weszła do szatni, wbiegł na boisko,
rozglądając się uważnie . Chciał z nią zamienić parę słow. Wiedział, ze może go
uznać za jakiegoś dekla, nachalnie starającego wdepnąć w jej życie, jednak to
było silniejsze od niego. Na szczęście nowi zawodnicy mieli jeszcze oprawę, więc
James miał chwilę na złapanie oddechu. Szybko złapał zdziwione błękitne
tęczówki, po czym uśmiechnął się zadziornie, opierając się nonszalancko o
trybuny. Kiedy dziewczyna do niego podeszła, uśmiech na jego twarzy poszerzył
się nieznacznie.
- Nie wiem
czy przypadkiem nie jesteś jakimś prześladowcą-zaczęła, a na jej twarzy ukazała
się drobna zmarszczka- Ale nie przywykłam do widywania praktycznie nieznajomych
mi facetów co najmniej dwa razy dziennie,
i to w odstępie jakichś dwóch godzin.
Mimo dość
oschłego tonu jej głosu James dostrzegł krótki błysk w jej oku. Wzruszył ramionami, lustrują dziewczynę
wzrokiem. Przeczesał dłonią swoją gęstą czuprynę i nagle spoważniał.
- Do twarzy
ci w tym stroju- powiedział, widząc słodki rumieniec na jej twarzy pogratulował
sobie w duchu-Słuchaj, może wybierzesz się w przyszłą sobotę do Hogsmeade ze mną, a nie z
tym tlenionym blondynem? To taka wioska niedaleko Hogwartu. Oprowadziłbym cię,
pokazał parę miejsc i przy okazji lepiej poznał- dodał szybko- Na pewno nie
zanudzisz się w moim towarzystwie. Wierz mi, inne nie narzekały- chłopak ugryzł
siew język.
Cholera. Jak
zwykle musiał coś palnąć.’’ Inne nie narzekały’’, jaki tekst. Cos w stylu
Grymmiego, połączonego z zarozumiałością Iana. James ostatkami sił powstrzymał
napływający na jego twarz rumieniec.
Viv uniosła
do góry brew i chwilę rozmyślała nad propozycją. W sumie i tak się zgodzi,
jednak trzeba trochę potrzymać chłopaka w niepewności. Tego wymagał plan, Nie
mogła ot tak się zgodzić. Wtedy byłoby za łatwo i nudno, a widząc na twarzy
lekki zdenerwowanie tego czarnowłosego chłopaka, dziewczyna bawiła się
znakomicie.
- No w sumie
nie mam nic jutro do roboty, więc czemu nie- wzruszyła ramionami, i posyłając
Jamesowi wyzywający uśmiech dodała- A co do Scora, nawet mnie nie zaprosił.
Chyba wtedy wyjeżdża więc, nic nie stanie na przeszkodzie, abyś mi pokazał co
nie co. Chętnie zobaczę jaki z ciebie przewodnik.
Chłopak
skłonił się przed nią nisko i unosząc głowę na tyle, aby mogła widzieć jego
zielone oczy, rzekł. Był zadowolony z siebie. Stu procentowo pewny, że to zasługa jego uroku osobistego oraz nienagannych manier.
- Najlepszym
w Hogwarcie, moja droga.
…..
- Ej ty tam,
wiewióra- krzyknął Scorpius podlatując na swojej miotle do Rose, trzymającej
uparcie swój nos w książce, tym samym olewając chłopaka, wiszącego nad nią.
Dziewczyna
nie widziała sensu aby wprowadzić się w konwersację z tym arystokratą. Jeszcze
by poleciały zaklęcia. Malfoy był dla nie wrogiem, tak samo jak jego ojciec był
wrogiem jej rodziców. Rodzinne poglądy nadal trwają.
- Ej ty tam-
rzekł chłopak, wyrywając dziewczynie książkę, tym samym zwracając jej uwagę na
siebie- Mówię do ciebie.
- Tak? A ja
myślałam, że to jakiś gad coś mamrocze- warknęła, starając się wyrwać
chłopakowi swój podręcznik.
Ten jednak
podleciał trochę wyżej znajdując się poza zasięgiem dłoni gryfonki. Scor
uśmiechnął się wrednie w stronę
dziewczyny, przechylając się w jej stronę na miotle.
- Czyżby
pannie idealnej wyostrzył się języczek, czy może najadła się trochę ostu na
śniadanie?- odpyskował blondyn, uważnie przypatrując się rudej.
Musiał przyznać
sam przed sobą, że się zmieniła. Nie miała już tej chmary piegów jak większość
Weasleyów, a jej kształty delikatnie mówiąc zmieniły się nie do poznania.
Doskonale podkreślała je ta żółta bluzka, którą aktualnie miała na sobie. W dodatku jej włosy, zazwyczaj przypominające
siano, były teraz ułożone we fryzurze, idealnie pasującej do owalnego kształtu
jej twarzy. Wyładniała w skrócie mówiąc. Stała się nawet seksowna. ,,Cholera Scor to Weasley, a ty się
idioto gapisz w jej poniekąd ładny biust” zgromiła się w myślach, przenosząc swoje
stalowe tęczówki na czerwoną ze złości twarz dziewczyny, uśmiechając się pod nosem.
- Zróbmy
układ wiewiórko- mruknął, przerzucając sobie z dłoni w dłoń mosiężną książkę,
jakby była jakąś małą piłeczką a nie siedmiokilową encyklopedią- Oddam ci ten
twój komiks, a ty w zamian użyczysz mi swojego denerwującego towarzystwa
podczas dzisiejszego nocnego obchodu. Przyda mi się takie wredne stworzenie do
zabicia czasu.
Dziewczyna
przełknęła gorączkowo ślinę. Na takie warunki nie mogła się zgodzić. Dla tej
książki mogła zrobić wiele, ale nie to. W końcu książkę z podpisem kilkunastu
aurorów, o których można się już uczyć na lekcjach, to naprawdę coś. A poza
tym, to był unikat, który dostała na dwunaste urodziny. Nie chciała go stracić
przez jakiegoś głupiego ślizgona. Jednak miała swój honor, który wyraźnie odradzał jej spotkania z arystokratą. W końcu to Malfoy. Znając jego pewnie wykręci jakiś numer.
- Chyba śnisz
tleniona fretko- syknęła- Żadna książka nie jest warta spędzenia z tobą dwóch godzin.
Blondyn
wzruszył ramionami, podrzucając książkę metr nad sobą. Z ust Rose wyrwał się
urwany pisk, powodujący wyrośnięcie wielkiego uśmiechu na bladej twarzy Scora. Wiedział, że to zadziało. Żaden mol książkowy nie zniesie utraty swojego pisemka. Rose nie była wyjątkiem.
- A więc ci
jednak na niej zależy- mruknął blondyn, podlatując bliżej dziewczyny- Wierzę że
jako gryfonka nie stchórzysz, więc widzimy się jutro o dwudziestej przy zejściu
do lochów. Będę tam na ciebie czekał, wiewióro. Tylko nie zabieraj ze sobą
przypadkiem tego swojego czarnego. Może mi zeszlamić ubranie.
Rose zaczerwieniła
się mocnie na wzmiankę o Ianie. Nie lubiła jak go ktoś tak nazywał. Owszem, jego ciemna niczym noc czupryna
wyróżniała się na tle innych głów, jednak obrażanie go z tego powodu nie było
konieczne i Malfoy był tego świadom. Całe szczęście, że zostawiła różdżkę w
dormitorium, bo zapewne chłopak leżałby teraz spetryfikowany, błagając o
przebaczenie, gdyby oczywiście mógł. Dziewczyna ściągnęła brwi, kiwając ze zrozumieniem.
- Chyba, że
prędzej spadniesz z miotły i nie będę musiała się męczyć- powiedziała,
zabierając mu swoje tomisko, po czym wstała i dumnym krokiem opuściła trybuny,
pozostawiając uradowanego ślizgona samego.
….
Albus Potter
nie należał do grona ludzi śmiejących się na każdym kroku. Wręcz przeciwnie,
należał do grona ludzi rzadko ukazującym podniesione kąciki ust, chyba że w
gronie najbardziej zaufanych mu osób. Nie był jak swój brat James, któremu w
głowie były tylko flirty i zabawy oraz liczne psoty. On wolał posiedzieć nad książką, podumać
przy niej, oraz wypić ze szklaneczkę czy dwie Ognistej Whisky. Nie lubił
tłumów, a nawet ich unikał. Nie chciał się wyróżniać, a jednak wszyscy go
znali. A dlaczego? Bo jako jedyny z rodziny wybrańca poszedł do Slytherinu.
Tak, Albus Sewerus Potter był ślizgonem, a nie gryfonem jak pozostała część jego rodziny.
Jednak to mu nie przeszkadzało. Czuł się wręcz dumny ze swojej przynależności
do domu węża, i chełpił się tym na każdym kroku, pokazując jaki to on jest ważny.
Chociaż był jednym z niewielu ślizgonów niższego stanu, już na starcie wyrobił
sobie u nich szacunek. Nikt z nim nie zadzierał, nawet Scorpius, jego najlepszy
przyjaciel. Jednak nawet taki doskonały człowiek jak on miał swoje wady. Jedna z
nich była zazdrość. Ten czarnowłosy okularnik o przenikliwych zielonych oczach,
tak podobnych do oczu Jamesa, a zarazem do oczu ich ojca, nie mógł powstrzymać przypływów
zazdrości, widząc swojego starszego brata u boku Vivian, dziewczyny do której
Albus miał słabość, jak większość mieszkańców jego domu. A dlaczego? Bo nie
była jak te wypindrzone ślizgonki, wytapetowane po sam dekolt, myślące tylko o
seksie z nim. Ona z nim rozmawiała, uśmiechając się do niego słodko, i przy
okazji popijając sobie ognistą. Czarowała go subtelnymi ruchami dłoni, swoimi
nieziemsko długimi rzęsami oraz błękitnymi oczyma. Wiedział, że robi tak ze
wszystkimi, doprowadzając ich tym do szaleństwa. Jednak myśl, że tak samo
zachowuje siew stosunku do Jamesa była
nie do zniesienia. Już chciał do niech podejść, i walnąć jej jakiś ze swoich
suchych tekstów, gdy nagle zza jego pleców dobiegł go piskliwy głosik i jakaś
istotka uwiesiła mu się na ramieniu. Do jego nozdrzy doszedł bardzo intensywny
zapach drogich perfum. Nie musiał nawet pytać jej o imię, bo ten zapach już na stracie zdradził dziewczynę. Westchnął odwracając się twarzą do Marcie Zabini. Ciemna
brunetka zatrzepotała swoimi rzęsami wykrzywiając w słodkim uśmiechu swoje
ogromne, czerwone usta.
- To jak
skarbie, znajdziesz dzisiaj dla mnie trochę wolnego czasu? Może w twoim
dormitorium o jedenastej- mruknęła, zaczynając bawić się krawatem chłopaka,
zwijając go w ciasny rulonik.
Albus
chwycił delikatnie jej dłonie, odsuwając ją na odległość metra, co nie
spodobało się dziewczynie. Marcie nie przywykła do odmów. Zawsze dostawała
wszystko to, czego zapragnęła, a teraz właśnie miała ochotę na młodszego z Potterów.
Zresztą nie pierwszy raz. Już od dłuższego czasu ostrzyła sobie na niego ząbki.
Nawet ze sobą chodzili przez jakiś czas, jednak przez brak jakiejkolwiek
inicjatywy ze strony Albusa, dziewczyna z nim zerwała. Teraz, gdy chłopak
ponownie był wolny, ponownie zaczęła się nim mocno interesować.
- Nie mam wolnego
czasu dla ciebie Zabini- mruknął chłopak przeczesując palcami swoje włosy- Znajdź sobie kogoś innego do zabawy.
Dziewczyna ułożyła
dłonie na kształtnych biodrach, marszcząc swój śliczny nosek.
- Oj daj
spokój Al. Przecież wiem, że tego chcesz- powiedziała oblizując dokładnie swoje
wargi- A wiesz doskonale, że ja mogę ci to dać. Wystarczy tylko twoje jedno
słowo.
Chłopak
pokręcił głową, uśmiechając się wrednie do brunetki.
- Wiesz co? Żal
mi ciebie. Teraz wyciągasz facetów na swój niby urok osobisty? No błagam-
roześmiał się głośno, olewając coraz bardziej czerwoną twarz dziewczyny – Wiesz
na czym polega problem Marcie?- zaczął Potter, przywołując do siebie swoją
miotłę- Że może i tego chcę , jednak nie z tobą kotku. Jak dla mnie jesteś
spalona- Mówiąc to odwrócił się na pięcie, zostawiając za sobą wściekłą
dziewczynę, mierzącą go zawistnym spojrzeniem- Zadzwoń jak znajdziesz sobie
kolejną zabawkę. Może się z niej pośmieję- rzucił przez ramię, coraz dalej oddalając się od ślizgonki.
Z
przygryzionej wargi dziewczyny wypłynęła szkarłatna krew, mieszając się z jej
szminką. Z jej bursztynowych oczu wylatywały iskierki złości.
- Jeszcze
zobaczymy Potter, kto tutaj do kogo zadzwoni- syknęła przez zaciśnięte zęby,
udając się w stronę zamku.
Tak, tak. Wiem że strasznie szybko, ale miałam dodać go już wczoraj, razem z pierwszym rozdziałem i prologiem. Wolę abyście mieli więcej czytania niż czekania :)
Czy mogłabyś w ustawieniach ustawić, aby na stronie był jeden rozdział? Tak się po prostu lepiej czyta :).
OdpowiedzUsuńZdarza ci się mieszać czasy. Szczególnie w pierwszym rozdziale. W drugim też, ale mniej.
Są również literówki. Przydałaby się beta.
Hmm. James na tym samym roku co Rose i Scorpius? Przecież on był dwa lata od nich starszy.
No, ale dobra.
Szkoda, że Malfoy jest taki jak Draco. Wygląda na to, że poglądy arystokratycznej rodzinki się nie zmieniły.
Ale może być to też zasługa Vivian, która jak się okazuje jest córką Voldemorta. Z kolei on żyje. Tak wywnioskowałem z prologu. Chyba, że przemawiał do niej z jakiegoś obrazu, czy coś.
Albus w Slytherinie. No cóż, stało się. Najważniejsze, że jest zadowolony.
Nie uległ Marcie. Brawo. Zresztą dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi.
Mogę powiedzieć, że będę zaglądał :D.
Pozdrawiam.
PS 1. Zapraszam do siebie http://pieczecie--magii.blogspot.com/. Też piszę o młodym pokoleniu.
PS 2. Wyłącz weryfikacje obrazkową.
Dobry rozdział :). Ogólnie to do literówek i zmieniania czasu zgadzam się z Felippe.Albus w Slytherinie ?Tak nie chciał tam iść biedaczyna w książce a ty go tam umieściłaś ? No wiesz jak mogłaś ? (żartuje oczywiście :)To nawet dobry pomysł żeby go tam wrzucić i jemu to się najwyraźniej podoba ).
OdpowiedzUsuń,,Cholera Scor to Weasley, a ty się idioto gapisz w jej poniekąd ładny biust” Ha ha ha ha nie mogę rozwalił mnie ten tekst :D Czekam na kolejną notkę :D
Reklamowałaś swój blog, więc jestem ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba c: Szczególnie postać Jamesa mnie zaintrygowała ;> A Rose to się chyba w mamusię wcieliła XD Będę dalej śledzić Twojego bloga ;> Dodaję Cię do listy "moich czytanych blogów", więc będę na bieżąco c: Może nawet ściągnę do Ciebie kilku czytelników? XD
Wyłącz weryfikację obrazkową, będzie łatwiej komentować :)
Pozdrawiam. Puchonka ;>
PS Zapraszam na mojego bloga c: : http://hogwart-moja-historia.blogspot.com/
Ciekawie się zaczyna. Świetnie przedstawiłaś bohaterów i podoba mi się Twój styl pisania. Fajny pomysł, nie czytałam jeszcze bloga na którym Albus jest w Slytherinie. Czekam na następny i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń