czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 2



James nakrył się swoją bluzą, chroniąc się tym samym przed mroźniejszym podmuchem wiatru. Nadchodziła jesień. Na drzewach można było dostrzec pożółkłe liście, a na niebie aż roiło się od ptaków, uciekających daleko do cieplejszych krajów. Nawet bijąca wierzba powoli zaczęła zrzucać swoje nakrycie, wpadając w swój coroczny stan uśpienia.
- I po co mnie tu zabrałeś? Przecież wiesz jak nie lubię Quiddicha! James, ja chcę do biblioteki- marudziła Rose, co chwila trącając swojego kuzyna w ramię.
James tylko kręcił głową, dalej wbijając swój wzrok w boisko, a razcej zawodników po nich latających. Nie było to jednak łatwe, biorąc pod uwagę, że byli w trakcie gry. Co chwila przed oczyma orzelatywał mu jakaś zielona szata, rozpraszając jego mało podzielną uwagę.
Rozejrzał się po boisku, w poszukiwaniu blond główki. Miała tu być, przynajmniej tak mu wcześniej mówiła. Przynajmniej miał jakiś pretekst, aby tu przebywać. Jako kapitan szkolnej drużyny Gryffindoru chciał po prostu sprawdzić jak działają pozostałe drużyny, a to że przy okazji oglądał się za śliczną ślizgonką, to już zupełnie inna kwestia. W końcu dostrzegł ją tuż ponad głowami innych zawodników. Startuje na szukającą, ciekawe co na to Malfoy, przemknęło mu przez myśl. Wiadome było, że blondyn nie tak łatwo odda swoją pozycję. Od niepamiętnych czasów to właśnie Malfoyowie byli kapitanami i w dodatku szukającymi. Lucjusz, Draco, a teraz Scorpius. Rodzinny interes jak to się mawia.
- James, ja mówię do ciebie!- krzyknęłam Rose, z całej siły waląc chłopaka książką w ramię.
Młody Potter syknął z bólu, łapiąc się odruchowo za rękę, która pulsowała mu mocno. Zmierzył dziewczynę piorunującym spojrzeniem, po czym lekko urażony przeniósł wzrok na Viv.
- James, nie obraź się, ale jeżeli będziesz w nią tak wlepiał gały, to się jeszcze przestraszy- mruknęła ruda, wygładzając swoją żółtą bluzkę- Po co mnie tu zawlokłeś?
- Żebym móc słuchać twojego niezwykle irytującego gadania, które jest niczym balsam dla moich delikatnych uszu - stwierdził bez ogródek, posyłając w stronę rudej wredny uśmiech.
Dziewczyna zaczerwieniła się mocno, odwracając wzrok od rozbawionego Jamesa. Poprawiła swoje włosy, ponownie przyklepując je na czubku głowy. Robiła to tylko wtedy gdy się wściekała, a co dziwne, gdy denerwowała się na niego. Tylko najstarszy z Potterów miał taki przywilej, i bardzo mu się to podobało. W końcu, niewiele było osób potrafiących wyprowadzić z równowagi idealną panią Weasley.
- A tak na serio?- burknęła, starając się nie odrywać wzroku od jakiegoś pałkarza.
- A kogo miałem zabrać, skoro chce upolować dziewczynę, co? No chyba nie Iana czy Grymmiego, nie wspominając już o Albusie czy Hugo. Gdybym z nimi przyszedł byłaby zapewnie bójka- choć z wielką niechęcią to mówił, jednak to była prawda. Ci chłopcy plus ślizgoni równała się zadyma. Może nie licząc jego brata, który sam należał do tego grona- A tak to mam u boku swoją ukochaną, przemądrzałą kuzynkę, która ze swej dobroci serca poczyta mi trochę o tej nowej roślince na zielarstwo, aby słodziutki Potter zdał.
- Mogłeś przecież wziąć Lili. Ona też jest dobra z zielarstwa- parsknęłam, poklepując palcami grzbiet ogromnej księgi.
James wzruszyła ramionami. Nie pomyślał o swojej siostrze. Może dlatego, że od dawna nie gadali. Po prostu się nie rozumieli i tyle. Nie to co wspaniały Albus, szczęście i duma rodziców. Oni obydwoje dogadywali się znakomicie, spychając starszego brata na drugi plan. To raniło Jamesa, nawet bardzo mocno. Zawsze strał się być dla nich wzorem, jednak w trakcie tego się trochę pogubił i tyle. Nie jego wina, że odziedziczył większość cech po ojcu.
- Lili jest młodsza ode mnie o, niech pomyślę trzy czy nawet cztery lata. Nie będę słuchał wykładów młodszej od siebie, nawet jeżeli jesteśmy rodzeństwem.
Dziewczyna zamrugała parokrotnie, po czym otworzyła swoją książkę i powoli jak do jakiegoś małolata, zaczęła czytać, od czasu do czasu dopowiadając jakieś komentarze od siebie, abym się nie pogubił. Jednak James nawet nie wysilił się aby jej słuchać. Nadal uparcie śledziłem każdy, nawet najmniejszy ruch Vivian. Była dobra, nawet bardzo. Śmiało można było stwierdzić, że lepsza od Scorpiusa. Szybka, zwinna- może to zasługa miotły, ale raczej to jej wrodzony talent. James potrafił wyniuchać takie rzeczy. Dokładnie przyglądał się pełnym gracji obrotom, oceniając swoje szanse w wypadku gdyby przeszła. Nie jest za dobrze.
Kiedy trening się skończył, chłopak szybko zbiegł na dół, pozostawiając skupianą na czytaniu książki Rose w samotności.  Modląc się w duchu, aby dziewczyna jeszcze nie weszła do szatni, wbiegł na boisko, rozglądając się uważnie . Chciał z nią zamienić parę słow. Wiedział, ze może go uznać za jakiegoś dekla, nachalnie starającego wdepnąć w jej życie, jednak to było silniejsze od niego. Na szczęście nowi zawodnicy mieli jeszcze oprawę, więc James miał chwilę na złapanie oddechu. Szybko złapał zdziwione błękitne tęczówki, po czym uśmiechnął się zadziornie, opierając się nonszalancko o trybuny. Kiedy dziewczyna do niego podeszła, uśmiech na jego twarzy poszerzył się nieznacznie.
- Nie wiem czy przypadkiem nie jesteś jakimś prześladowcą-zaczęła, a na jej twarzy ukazała się drobna zmarszczka- Ale nie przywykłam do widywania praktycznie nieznajomych mi facetów co najmniej dwa razy dziennie,  i to w odstępie jakichś dwóch godzin.
Mimo dość oschłego tonu jej głosu James dostrzegł krótki błysk w jej oku.  Wzruszył ramionami, lustrują dziewczynę wzrokiem. Przeczesał dłonią swoją gęstą czuprynę i nagle spoważniał.
- Do twarzy ci w tym stroju- powiedział, widząc słodki rumieniec na jej twarzy pogratulował sobie w duchu-Słuchaj, może wybierzesz się  w przyszłą sobotę do Hogsmeade ze mną, a nie z tym tlenionym blondynem? To taka wioska niedaleko Hogwartu. Oprowadziłbym cię, pokazał parę miejsc i przy okazji lepiej poznał- dodał szybko- Na pewno nie zanudzisz się w moim towarzystwie. Wierz mi, inne nie narzekały- chłopak ugryzł siew  język.
Cholera. Jak zwykle musiał coś palnąć.’’ Inne nie narzekały’’, jaki tekst. Cos w stylu Grymmiego, połączonego z zarozumiałością Iana. James ostatkami sił powstrzymał napływający na jego twarz rumieniec.  
Viv uniosła do góry brew i chwilę rozmyślała nad propozycją. W sumie i tak się zgodzi, jednak trzeba trochę potrzymać chłopaka w niepewności. Tego wymagał plan, Nie mogła ot tak się zgodzić. Wtedy byłoby za łatwo i nudno, a widząc na twarzy lekki zdenerwowanie tego czarnowłosego chłopaka, dziewczyna bawiła się znakomicie.
- No w sumie nie mam nic jutro do roboty, więc czemu nie- wzruszyła ramionami, i posyłając Jamesowi wyzywający uśmiech dodała- A co do Scora, nawet mnie nie zaprosił. Chyba wtedy wyjeżdża więc, nic nie stanie na przeszkodzie, abyś mi pokazał co nie co. Chętnie zobaczę jaki z ciebie przewodnik.
Chłopak skłonił się przed nią nisko i unosząc głowę na tyle, aby mogła widzieć jego zielone oczy, rzekł. Był zadowolony z siebie. Stu procentowo pewny, że to zasługa jego uroku osobistego oraz nienagannych manier.
- Najlepszym w Hogwarcie, moja droga.

…..
- Ej ty tam, wiewióra- krzyknął Scorpius podlatując na swojej miotle do Rose, trzymającej uparcie swój nos w książce, tym samym olewając chłopaka, wiszącego nad nią.
Dziewczyna nie widziała sensu aby wprowadzić się w konwersację z tym arystokratą. Jeszcze by poleciały zaklęcia. Malfoy był dla nie wrogiem, tak samo jak jego ojciec był wrogiem jej rodziców. Rodzinne poglądy nadal trwają.
- Ej ty tam- rzekł chłopak, wyrywając dziewczynie książkę, tym samym zwracając jej uwagę na siebie- Mówię do ciebie.
- Tak? A ja myślałam, że to jakiś gad coś mamrocze- warknęła, starając się wyrwać chłopakowi swój podręcznik.
Ten jednak podleciał trochę wyżej znajdując się poza zasięgiem dłoni gryfonki. Scor uśmiechnął się wrednie  w stronę dziewczyny, przechylając się w jej stronę na miotle.
- Czyżby pannie idealnej wyostrzył się języczek, czy może najadła się trochę ostu na śniadanie?- odpyskował blondyn, uważnie przypatrując się rudej.
Musiał przyznać sam przed sobą, że się zmieniła. Nie miała już tej chmary piegów jak większość Weasleyów, a jej kształty delikatnie mówiąc zmieniły się nie do poznania. Doskonale podkreślała je ta żółta bluzka, którą aktualnie miała na sobie.  W dodatku jej włosy, zazwyczaj przypominające siano, były teraz ułożone we fryzurze, idealnie pasującej do owalnego kształtu jej twarzy. Wyładniała w skrócie mówiąc. Stała się nawet seksowna. ,,Cholera Scor to Weasley, a ty się idioto gapisz w jej poniekąd ładny biust” zgromiła się w myślach, przenosząc swoje stalowe tęczówki na czerwoną ze złości twarz dziewczyny, uśmiechając się pod nosem.
- Zróbmy układ wiewiórko- mruknął, przerzucając sobie z dłoni w dłoń mosiężną książkę, jakby była jakąś małą piłeczką a nie siedmiokilową encyklopedią- Oddam ci ten twój komiks, a ty w zamian użyczysz mi swojego denerwującego towarzystwa podczas dzisiejszego nocnego obchodu. Przyda mi się takie wredne stworzenie do zabicia czasu.
Dziewczyna przełknęła gorączkowo ślinę. Na takie warunki nie mogła się zgodzić. Dla tej książki mogła zrobić wiele, ale nie to. W końcu książkę z podpisem kilkunastu aurorów, o których można się już uczyć na lekcjach, to naprawdę coś. A poza tym, to był unikat, który dostała na dwunaste urodziny. Nie chciała go stracić przez jakiegoś głupiego ślizgona. Jednak miała swój honor, który wyraźnie odradzał jej spotkania z arystokratą. W końcu to Malfoy. Znając jego pewnie wykręci jakiś numer.
- Chyba śnisz tleniona fretko- syknęła- Żadna książka nie jest warta spędzenia z tobą dwóch godzin.
Blondyn wzruszył ramionami, podrzucając książkę metr nad sobą. Z ust Rose wyrwał się urwany pisk, powodujący wyrośnięcie wielkiego uśmiechu na bladej twarzy Scora. Wiedział, że to zadziało. Żaden mol książkowy nie zniesie utraty swojego pisemka. Rose nie była wyjątkiem.
- A więc ci jednak na niej zależy- mruknął blondyn, podlatując bliżej dziewczyny- Wierzę że jako gryfonka nie stchórzysz, więc widzimy się jutro o dwudziestej przy zejściu do lochów. Będę tam na ciebie czekał, wiewióro. Tylko nie zabieraj ze sobą przypadkiem tego swojego czarnego. Może mi zeszlamić ubranie.
Rose zaczerwieniła się mocnie na wzmiankę o Ianie. Nie lubiła jak go ktoś tak nazywał.  Owszem, jego ciemna niczym noc czupryna wyróżniała się na tle innych głów, jednak obrażanie go z tego powodu nie było konieczne i Malfoy był tego świadom. Całe szczęście, że zostawiła różdżkę w dormitorium, bo zapewne chłopak leżałby teraz spetryfikowany, błagając o przebaczenie, gdyby oczywiście mógł. Dziewczyna ściągnęła brwi, kiwając ze zrozumieniem.
- Chyba, że prędzej spadniesz z miotły i nie będę musiała się męczyć- powiedziała, zabierając mu swoje tomisko, po czym wstała i dumnym krokiem opuściła trybuny, pozostawiając uradowanego ślizgona samego.

….
Albus Potter nie należał do grona ludzi śmiejących się na każdym kroku. Wręcz przeciwnie, należał do grona ludzi rzadko ukazującym podniesione kąciki ust, chyba że w gronie najbardziej zaufanych mu osób. Nie był jak swój brat James, któremu w głowie były tylko flirty i zabawy oraz liczne psoty. On wolał posiedzieć nad książką, podumać przy niej, oraz wypić ze szklaneczkę czy dwie Ognistej Whisky. Nie lubił tłumów, a nawet ich unikał. Nie chciał się wyróżniać, a jednak wszyscy go znali. A dlaczego? Bo jako jedyny z rodziny wybrańca poszedł do Slytherinu. Tak, Albus Sewerus Potter był ślizgonem, a nie  gryfonem jak pozostała część jego rodziny. Jednak to mu nie przeszkadzało. Czuł się wręcz dumny ze swojej przynależności do domu węża, i chełpił się tym na każdym kroku, pokazując jaki to on jest ważny. Chociaż był jednym z niewielu ślizgonów niższego stanu, już na starcie wyrobił sobie u nich szacunek. Nikt z nim nie zadzierał, nawet Scorpius, jego najlepszy przyjaciel. Jednak nawet taki doskonały człowiek jak on miał swoje wady. Jedna z nich była zazdrość. Ten czarnowłosy okularnik o przenikliwych zielonych oczach, tak podobnych do oczu Jamesa, a zarazem do oczu ich ojca, nie mógł powstrzymać przypływów zazdrości, widząc swojego starszego brata u boku Vivian, dziewczyny do której Albus miał słabość, jak większość mieszkańców jego domu. A dlaczego? Bo nie była jak te wypindrzone ślizgonki, wytapetowane po sam dekolt, myślące tylko o seksie z nim. Ona z nim rozmawiała, uśmiechając się do niego słodko, i przy okazji popijając sobie ognistą. Czarowała go subtelnymi ruchami dłoni, swoimi nieziemsko długimi rzęsami oraz błękitnymi oczyma. Wiedział, że robi tak ze wszystkimi, doprowadzając ich tym do szaleństwa. Jednak myśl, że tak samo zachowuje siew  stosunku do Jamesa była nie do zniesienia. Już chciał do niech podejść, i walnąć jej jakiś ze swoich suchych tekstów, gdy nagle zza jego pleców dobiegł go piskliwy głosik i jakaś istotka uwiesiła mu się na ramieniu. Do jego nozdrzy doszedł bardzo intensywny zapach drogich perfum. Nie musiał nawet pytać jej o imię, bo ten zapach już na stracie zdradził dziewczynę. Westchnął odwracając się twarzą do Marcie Zabini. Ciemna brunetka zatrzepotała swoimi rzęsami wykrzywiając w słodkim uśmiechu swoje ogromne, czerwone usta.
- To jak skarbie, znajdziesz dzisiaj dla mnie trochę wolnego czasu? Może w twoim dormitorium o jedenastej- mruknęła, zaczynając bawić się krawatem chłopaka, zwijając go w ciasny rulonik.
Albus chwycił delikatnie jej dłonie, odsuwając ją na odległość metra, co nie spodobało się dziewczynie. Marcie nie przywykła do odmów. Zawsze dostawała wszystko to, czego zapragnęła, a teraz właśnie miała ochotę na młodszego z Potterów. Zresztą nie pierwszy raz. Już od dłuższego czasu ostrzyła sobie na niego ząbki. Nawet ze sobą chodzili przez jakiś czas, jednak przez brak jakiejkolwiek inicjatywy ze strony Albusa, dziewczyna z nim zerwała. Teraz, gdy chłopak ponownie był wolny, ponownie zaczęła się nim mocno interesować.
- Nie mam wolnego czasu dla ciebie Zabini- mruknął chłopak przeczesując palcami swoje włosy-  Znajdź sobie kogoś innego do zabawy.
Dziewczyna ułożyła dłonie na kształtnych biodrach, marszcząc swój śliczny nosek.
- Oj daj spokój Al. Przecież wiem, że tego chcesz- powiedziała oblizując dokładnie swoje wargi- A wiesz doskonale, że ja mogę ci to dać. Wystarczy tylko twoje jedno słowo.
Chłopak pokręcił głową, uśmiechając się wrednie do brunetki.
- Wiesz co? Żal mi ciebie. Teraz wyciągasz facetów na swój niby urok osobisty? No błagam- roześmiał się głośno, olewając coraz bardziej czerwoną twarz dziewczyny – Wiesz na czym polega problem Marcie?- zaczął Potter, przywołując do siebie swoją miotłę- Że może i tego chcę , jednak nie z tobą kotku. Jak dla mnie jesteś spalona- Mówiąc to odwrócił się na pięcie, zostawiając za sobą wściekłą dziewczynę, mierzącą go zawistnym spojrzeniem- Zadzwoń jak znajdziesz sobie kolejną zabawkę. Może się z niej pośmieję- rzucił przez ramię, coraz dalej oddalając się od ślizgonki.
Z przygryzionej wargi dziewczyny wypłynęła szkarłatna krew, mieszając się z jej szminką. Z jej bursztynowych oczu wylatywały iskierki złości.
- Jeszcze zobaczymy Potter, kto tutaj do kogo zadzwoni- syknęła przez zaciśnięte zęby, udając się w stronę zamku.


Tak, tak. Wiem że strasznie szybko, ale miałam dodać go już wczoraj, razem z pierwszym rozdziałem i prologiem. Wolę  abyście mieli więcej czytania niż czekania :)

4 komentarze:

  1. Czy mogłabyś w ustawieniach ustawić, aby na stronie był jeden rozdział? Tak się po prostu lepiej czyta :).
    Zdarza ci się mieszać czasy. Szczególnie w pierwszym rozdziale. W drugim też, ale mniej.
    Są również literówki. Przydałaby się beta.
    Hmm. James na tym samym roku co Rose i Scorpius? Przecież on był dwa lata od nich starszy.
    No, ale dobra.
    Szkoda, że Malfoy jest taki jak Draco. Wygląda na to, że poglądy arystokratycznej rodzinki się nie zmieniły.
    Ale może być to też zasługa Vivian, która jak się okazuje jest córką Voldemorta. Z kolei on żyje. Tak wywnioskowałem z prologu. Chyba, że przemawiał do niej z jakiegoś obrazu, czy coś.
    Albus w Slytherinie. No cóż, stało się. Najważniejsze, że jest zadowolony.
    Nie uległ Marcie. Brawo. Zresztą dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi.
    Mogę powiedzieć, że będę zaglądał :D.
    Pozdrawiam.

    PS 1. Zapraszam do siebie http://pieczecie--magii.blogspot.com/. Też piszę o młodym pokoleniu.
    PS 2. Wyłącz weryfikacje obrazkową.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry rozdział :). Ogólnie to do literówek i zmieniania czasu zgadzam się z Felippe.Albus w Slytherinie ?Tak nie chciał tam iść biedaczyna w książce a ty go tam umieściłaś ? No wiesz jak mogłaś ? (żartuje oczywiście :)To nawet dobry pomysł żeby go tam wrzucić i jemu to się najwyraźniej podoba ).
    ,,Cholera Scor to Weasley, a ty się idioto gapisz w jej poniekąd ładny biust” Ha ha ha ha nie mogę rozwalił mnie ten tekst :D Czekam na kolejną notkę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Reklamowałaś swój blog, więc jestem ;)
    Bardzo mi się podoba c: Szczególnie postać Jamesa mnie zaintrygowała ;> A Rose to się chyba w mamusię wcieliła XD Będę dalej śledzić Twojego bloga ;> Dodaję Cię do listy "moich czytanych blogów", więc będę na bieżąco c: Może nawet ściągnę do Ciebie kilku czytelników? XD
    Wyłącz weryfikację obrazkową, będzie łatwiej komentować :)
    Pozdrawiam. Puchonka ;>
    PS Zapraszam na mojego bloga c: : http://hogwart-moja-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawie się zaczyna. Świetnie przedstawiłaś bohaterów i podoba mi się Twój styl pisania. Fajny pomysł, nie czytałam jeszcze bloga na którym Albus jest w Slytherinie. Czekam na następny i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń