poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 3



James oparł się o ścianę na korytarzu, rozglądając się uważnie. Włożył ręce w kieszenie i najzwyczajniej w świecie czekał, od czasu do czasu posyłając słodki uśmieszek w stronę jakiejś dziewczyny. Zdarzyło mu się też zarzucić włosami, jednak po paru piskach przekraczających normalną skale dźwięku, ku niezadowoleniu płci przeciwnej, poniechał tej czynności, skupiając się na przechodzących uczniach. Nie lubił stać bezczynnie, to nie leżało w jego psotnej naturze. Niektórzy mugolscy lekarze twierdzili, że może posiadać pewnego rodzaju ADHD, jednak po licznych testach kwestia jego nadpobudliwości nie została wyjaśniona, i rodzice zakończyli wszystkie jego terapie, wmawiając sobie, że to taki jego urok. Każde dziecko jest inne, więc może ich kochany James będzie żywiołowym chłopakiem, tak sobie wmawiali. I jakimś cudem mieli rację.
Kąciki ust chłopaka uniosły się nieznacznie, widząc brązową główkę zbliżającą się w jego stronę. Grymmi oparł się obok niego, dyskretnie przekazując mu plik wyblakłych kartek.
- Wszystko, co wie o niej Hogwart, oraz spisane relacje jakichś przypadkowych ślizgonek. Ogólnie nie jest tego za dużo. Wszystkie sprawozdania jakoś się ze sobą pokrywają. Miejsce urodzenia, imiona rodziców, poprzednia szkoła-mają nawet jej badania lekarskie.
Czarnowłosy uśmiechną się pod nosem, szybko wertując zawartość dokumentów, zatrzymując, co chwila oczy na słowach kluczach. Nic nadzwyczajnego. Przeciętne czarownica, uczulona na cytrusy, prymuska, była pani kapitan szkolnej drużyny Quiddicha.
- Dzięki stary, jesteś najlepszy- stwierdził, wyciągając zza pleców przezroczystą fiolkę z żółtym płynem w środku- Zapłata. Tak jak obiecywałem, świeży eliksir wielosokowy. Na dwa razy spokojnie starczy.
Grymmi pokręcił głową, wbijając swoje ciemne oczy w filar przed nimi. Uśmiechnął się wrednie pod nosem, tym samym zwracając się do przyjaciela.
- Były drobne komplikacje z Filchem- powiedział, spoglądając na Jamesa z ukosa- Musiałem potraktować go ciasteczkami, wywołującymi krosty. O mało, co mnie nie odkrył- chłopak spuścił nisko głowę- Niestety, ale muszę podwoić stawkę.
Potter zerknął na niego z niedowierzaniem, jednak widząc poważną minę przyjaciela powstrzymał się od komentarza. Odwrócił się twarzą do chłopaka, przyciskając zaciśniętą pięść obok jego ucha. Nie chciał go straszyć, o nie. Wolał tylko przemówić mu do rozumu. Już i tak ta jedna fiolka go sporo kosztowała, a on chciał jeszcze jedną.
- Wiesz jak trudno dostać taką fiolkę?- Szepnął, mierząc chłopaka zirytowanym wzrokiem, jednocześnie starając się powstrzymać odruch padnięcia przed nim na kolana- Ponad dwa dni przekupywałem Rose, aby dała mi klucze do magazynku, a potem jeszcze musiałem się do niego włamać i znowu ją przekupić, aby nie pisnęła ani słówka. Kosztowało mnie to zdecydowanie więcej, niż ciebie zdobycie tych papierów.
Grymmi wzruszył ramionami.
- Może i tak, jednak, jeżeli chcesz je zatrzymać- mruknął wyrywając Potterowi pergaminy- Skombinujesz jeszcze jedną fiolkę. Naprawdę potrzebuję tego eliksiru James.
- Ale przyjacielowi mógłbyś darować- burknął urażony chłopak.
Brunet uśmiechną się zawadiacko pod nosem, po czym skłonił się nisko.
- Klient klientem mój drogi. Jakbym faworyzował to nigdy nie udałoby mi się czegoś osiągnąć- opowiedział, prostując się jak struna- Stary, wystarczy, że zagadasz do Rose, postraszysz ją Scorpiusem lub ostatecznie wrobisz ją w jakiś szlaban.
- Ona jest prefektem Grymmi, a w dodatku moją kuzynką. Powtórzę Weasley- syknął Potter- Daruj mi tą jedną fiolkę a obiecuję ci, że przy następnej okazji, znajdę ci jakąś fajna laskę.
- Pomyślmy. Chym…nie- Radcliffe wykrzywił usta w złośliwym uśmieszku, odpychając się łokciami od ściany- Miło się z tobą robi interesy, James- powiedział, po czym ruszył przed siebie na dziedziniec.
James zacisnął zęby, spoglądając w czubki swoich butów. Pokręcił głową niedowierzając tej całej sytuacji. Właśnie jego kumpel zabrał mu papiery sprzed nosa, i to w dodatku dotyczące Viviane. Cały jej walony życiorys znajdował się zaledwie parę metrów od jego dłoni, trzymany przez wielką łapę Grymmiego. Bez dłuższego zastanowienia się nad konsekwencjami, James chwycił swoją różdżkę, celując nią w przyjaciela.
- Accio pergaminy- wyszeptał wyciągając swoją dłoń w stronę lecących kartek.
Chwycił je w powietrzu, po czym nie zważając na przechodzących niedaleko nauczycieli puścił się pędem przed siebie, starając się jak najszybciej zniknąć z pola widzenia zdezorientowanego Radcliffa, który już po chwili podjął się pościgu za opryszkiem. Zgrabnymi ruchami wymijał wszystkich uczniów, jednak w końcu stracił z oczu swoją ofiarę. Wyhamował gwałtownie, o mały włos nie wpadając na jakąś krukonkę, która z wielkim piskiem została przyparta przez niego do ściany. Chłopka spojrzała na nią, przykładając jej palec do ust. Nawet jej nie znał, nie kojarzył, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę, że zapewne jego sława go wyprzedziła, i dziewczyna doskonale wie, z kim do czynienia.
- Moja droga, to nie czas i miejsce na twoje jęki. Jeżeli tak bardzo chcesz sobie pokrzyczeć, to zapraszam cię do pustej Sali na czwartym piętrze, dzisiaj wieczorem. Będę czekać- powoli zsuną swoje palce z jej ust i z szarmanckim uśmiechem oddalił się, zostawiając ciemnowłosą dziewczynę w osłupieniu.
……

- Musisz iść z tą tlenioną fretką?- Zapytał po raz setny Ian, delikatnie odgarniając włosy z twarzy Rose.
Jak zwykle po obiedzie siedzieli w siebie wtuleni, pod jednym z drzew na błoniach. Słońce nie szczędziło im ciepła, spuszczając na nich promienie, prześlizgujące się przez koronę buku i padając na ich szkolne mundurki.  Lekki wiatr poruszał rudymi włosami dziewczyny, rozrzucając je po zielonej trawie, i mimo wszelkich starań, tym samym rujnując jej fryzurę.
- Wiesz, że muszę- westchnęła cicho, kiedy palce chłopaka musnęły jej różowy policzek- Dałam mu słowo.
- Chrzanić dane słowo, przecież to Malfoy. Ten zadufany w sobie arystokrata, gnębiący cię od ponad pięciu lat…
Rose spiorunowała chłopaka wzrokiem, przez co Ian od razu zamilkł.
- Jestem gryfonką i nie boją się spędzić dwóch godzin w jego towarzystwie- powiedziała twardo, wyślizgując się z objęć chłopaka- A poza tym, ja nie łamię danego słowa, i ty, jako mój chłopak powinieneś o tym doskonale wiedzieć.
Tak. Akurat Ian powinien o tym wiedzieć najlepiej. Pamiętał doskonale jak zaczął chodzić z Rose. Najpierw to był durny zakład z Jamesem, którego ofiarą padła jego kuzynka. Później jednak stało się to dla niego czymś więcej. Powoli uzależniał się od towarzystwa tej dziewczyny. Jego myśli wypełniał tylko jej obraz. Na sam koniec przestał się dla niego liczyć ten durny zakład. Wyjawił wszystko Rose, obiecując jej, że to się nigdy nie powtórzy. A ta zamiast potraktować go Avadą, dała mu kolejną szansę. Obiecali sobie, że już nigdy nie zatają przed sobą prawdy, i jak na razie dobrze im z tym było. Wiedzieli o sobie wszystko, nie mieli żadnych tajemnic. Tak, Ian wiedział, że ruda nigdy nie złamie słowa. Wiedział o tym lepiej niż ktokolwiek inny. Jednak myśl, że przez swój honor będzie musiał oddać ją Scorpiusowi na cały obchód bolała go. Za to był na nią zły, nie za obietnicę, ale za to, że chodziło o Malfoya.
- Wiem o tym, Rose- szepnął, starając się jakoś udobruchać dziewczynę- Ale zrozum w jakiej postawiłaś mnie sytuacji. Idziesz na patrol z, nie oszukujmy się, jednym z najbardziej pożądanych chłopaków w szkole, zostawiając swojego bardzo przeciętnego faceta, samego w dormitorium, na całe dwie godziny.
- Przesadzasz- mruknęła dziewczyna podnosząc się do pozycji siedzącej- On nawet nie zbliży się do mnie bez paczki chusteczek i wyciągniętej różdżki. Będzie się bał, że ubrudzi się…szlamem- te ostanie słowa były ledwo słyszalne, jednak wyczulony słuch chłopaka i tak je wychwycił. Wiedział jak Rose jest wyczulona na to słowo. Wprawdzie nie była mugolaczką, tylko pół krwi, jednak dla Malfoya liczył się tylko fakt, że jej matka nie pochodziła z magicznej rodziny. Reszta nie miała znaczenia.
- To, dlaczego niby chce się z tobą spotkać sama na sam, co?- Lekko uniósł brew, nie mogąc powstrzymać nieco wyższego tonu niż zwykle. Denerwował się i tyle- Mówię ci, on chce zrobić jakieś świństwo. Nie chcę abyś cierpiała, czy co gorsza płakała przez tego idiotę- wymruczał, przesuwając się bliżej niej.
Rose odchyliła głowę do tyłu i zaśmiała się cicho.
- Rozumiem, jesteś zazdrosny!- Krzyknęła, zwracając na siebie uwagę kilku innych uczniów, którzy teraz z zaciekawieniem przyglądali się kątem oka zaistniałej sytuacji- O matko, jesteś zazdrosny o Malfoya…o tą tlenioną fretkę- pokręciła głową, lekko niedowierzając temu wszystkiemu. Dziewczyna mogłaby zrozumieć wszystko, zazdrość o praktycznie wszystkich facetów, ale o Scorpiusa? Świat schodzi na psy.
- Nie jestem zazdrosny o tego arystokratę- syknął, unosząc się gwałtowni do pozycji siedzącej- Po prostu się o ciebie martwię. On jest nieobliczalny…
- Tak samo jak ty, czy inny facet w Hogwarcie- przerwała mu- Wszystkich was trudniej rozgryźć, czy zrozumieć- wstała z trawy, otrzepując się z piachu- Przykro mi, ale jeżeli masz zamiar się tak zachowywać, to nie mam ochoty z tobą przebywać. Żegnam- to mówiąc ruszyła w kierunku zamku, niezauważalnie zaciskając dłonie w pięści.
Chłopak chwilę patrzył za nią, po czym zerwał się na równe nogi, nie do końca wiedząc, co zrobić. Wiedział, że jeżeli za nią pójdź zacznie się drzeć, walić pięściami i wyzywać go, jednak, jeżeli zostanie to będzie jeszcze gorzej. Wolał mieć ją wściekłą, niż wcale.
- Rose!- Krzyknął puszczając się pędem za nią- Rose, zaczekaj.
- Daruj sobie czarnuchu- odezwał się głos za jego plecami- Ona już wybrała tego lepszego.
Ian zatrzymał się momentalnie i wyciągając swoją różdżkę wycelował nią w stojącego za nim Malfoya. Blondyn uśmiechnął się wrednie, zniżając swój wzrok na broń gryfona. Dotknął ją delikatnie palcem, odsuwając od swojej krtani.
- Nie odważysz się- warknął, sięgając za swoją szatę. Czarnowłosy przycisnął mocniej różdżkę do gardła Scorpiusa, mierząc go zawistnym wzrokiem.
- Nie zbliżaj się do Rose- syknął- jeżeli zrobisz jej krzywdę osobiście się tobą zajmę- powolnym ruchem odsunął broń z gardła Scorpiusa, chowając ją do kieszeni w swojej szacie.
Uśmieszek na twarzy ślizgona powiększył się nieznacznie.
- I co mi niby zrobisz? Postraszysz mnie włosami?- Prychnął z pogardą, opierając dłonie na biodrach- Nie dorastasz mi do pięt. Wystarczy, że pstryknę palcami, a ona poleci mi w ramiona, nawet, jeżeli to Weasley. Mogę mieć każdą, nawet ją.
Ian zacisnął dłonie w pięści i już po chwili padł cios, jednak nie taki, jakiego się spodziewał, ponieważ dłoń gryfona zatrzymała się na otwartej dłoni Scorpiusa tuż przed jego twarzą. Twarz ślizgona nagle spoważniała, gdy zaczął zaciskać kościste palce na pięści oprawcy.  Jego blade knykcie stały się jeszcze bledsze niż zwykle, tamując dopływa krwi do dłoni gryfona.
Ian z trudem stłumił jęk nasuwający mu się na język, wytrzymując wzrok blondyna. W końcu nie udało mu się i uległ, wykrzywiając twarz w grymasie bólu.
- Teraz widzisz, kto tutaj jest górą- syknął Malfoy, puszczając dłoń chłopaka- Nie zadzieraj ze mną szlamo, bo następnym razem nie będę łaskawy- Odwrócił się od gryfona, lecz jednak po chwili znów spojrzał mu w twarz, wymierzając mu potężny cios w szczękę. Ian upadł na ziemie, łapiąc się odruchowo za twarz.
- To ostrzeżenie- mruknął i oddalił się od Iana, pozostawiając go samego.


….

Vivian przyglądała się tej całej sytuacji ze swojego dormitorium. Stojąc przy dużym oknie w samej rozciągniętej koszulce i bieliźnie, spoglądała na Malfoya z wielkim zaciekawieniem. Nigdy nie dawał upustu swoim emocjom, więc taki widok był czymś niezwykłym. Kąciki jej ust uniosły się nieznacznie, kiedy ciało gryfona łupnęło o ziemię. Chwyciła stojącą obok siebie szklankę ognistej, po czym upiła mały łyczek, spoglądając kątem oka na poł nagiego chłopaka, leżącego niedaleko niej. Odstawiwszy szklankę Podeszła do łóżka, kładąc się obok ciemnowłosego ślizgona. Delikatnie przesunęła smukłymi palcami po krawędziach jego szczęki, zataczając kółka w okolicach jego ust.
- Jesteś taki słodki- wyszeptała, składając delikatny pocałunek w kąciku jego ust.
Chłopak uśmiechnął się szeroko, starając się objąć dziewczynę w talii, jednak ta szybko odsunęła się od niego, sięgając po różdżkę. Dotknęła delikatnie końcem jego nagiego torsu.
- Powiedz mi, jak bardzo mnie pragniesz?- spytała się, podjeżdżając różdżką wyżej.
- Jak niczego kolwiek innego na świecie- wychrypiał ślizgon, nakładając na palec kosmyk jej blond włosów.
Viviane uśmiechnęła się delikatnie zatrzymując dłoń na jego brodzie. Spojrzała mu prosto w oczy, oblizując zmysłowo usta. Zbliżyła się do jego twarzy, znajdując się zaledwie parę cali od niej.
- To dobrze, bo będziesz mi służył- szepnęła, wpatrując się zdezorientowane spojrzenie chłopaka- Imperius.
Momentalnie ciało chłopaka spięło się, aby zaraz po chwili rozluźnić. Jego puste spojrzenie uprzednio wbite w dziewczynę, przeniosło się na górę baldachimu. Viv uśmiechnęła się tryumfalnie, schodząc z łózka i kompletnie się ubierając.
- No Albusie, czas twojej służby właśnie się zaczął.

 ......


Rozdział trzeci wita, wraz z autorką i  ma nadziej, że się spodoba. Ja osobiście jak na niego patrzę, stwierdzam, że nie jest szczytem moich marzeń, no ale trudno.
pozdrawiam i zachęcam do komentowania :)

3 komentarze:

  1. Witam i zacznę od takiego jednego pytanka:
    DLACZEGO ALBUS JEST TAKI GŁUPI?! Ta pusta lalka nim zawładnęła ;_;
    Mi rozdział osobiście się bardzo podoba i czekam na kolejny. Co ona będzie kazała mu robić ? ;_;
    Weny ;)
    Puchonka ;>

    http://hogwart-moja-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero niedawno zaczęłam czytać twojego bloga, ale muszę przyznać, że zaciekawiła mnie ta historia :) Rozdział jest świetny i mam nadzieję, że kolejny niebawem :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Wowowow... Świetne. Jestem ciekawa co ma w planach Viv. I do czego potrzebny jej Al. No, bo rozumiem, że niebieskooka blondynka, ale czemu on dał się jej podejść?! Rozum ma chyba po ojcu xD A tak serio to do czego doszło między nim, a uroczą, okrutną i wszystkim znaną Viv?
    Omomom... Scor taki męski... Szkoda, że bezduszny. Chociaż w poprzednim rozdziale docenił urodę Rose. Co się dzieje w tej jego tlenionej główce? Nie rozumiem po co pobił Iana, skoro jest to tylko plan diabolicznego duetu Slytherinu, którym kieruje Czarny Papcio, zwany Voldziem. Chyba, że coś się szykuje.
    Czekam i wzdycham o następny rozdział.
    XX
    Daisy D.
    P.S.
    To opowiadanie powinno być zakazane. Uzależnia. xD

    OdpowiedzUsuń