niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 4



Rose rozejrzała się po korytarzu, krocząc dumnie pomiędzy portretami. Jak zwykle zaczęła obchód punktualnie. Plakietka prefekta naczelnego do czegoś ją zobowiązywała. Traktowała tą posadę bardzo poważnie i jako wielkie wyróżnienie. Jej mama była prefektem naczelny, ojciec sprawdził się jako zwykły prefekt, chociaż nikt nigdy nie miał pojęcia jak to zrobił., Chciała, aby rodzice byli z niej dumni w każdym calu. Musiała być idealną córką, chciała nią być. Nikt jej nie mógł w tym przeszkodzić.
Nie mogła okazać żadnej słabości w obecności Scorpiusa. Jednak oznaka jej słabości przy tym ślizgonie, i chłopak mógłby znaleźć jakąś absurdalną plotkę na jej temat. Coś tak niedorzecznego, jak słoma zamiast włosów w drugiej klasie. Niedorzeczność. Dziewczyna stanęła na rozwidleniu, biorąc głęboki wdech. Do jej wyczulonych nozdrzy doszedł dobrze jej znany subtelny zapach drogiej wody kolońskiej. Tylko jednak osoba używała takiego zapachu, i wbrew wszystkim opiniom Rose lubiła ten zapach, nawet jeżeli nienawidziła osoby nim wypryskanej. Odwróciła delikatnie głowę i prawie od razu natrafiła na stalowe tęczówki blondyna, stojącego niedaleko niej, opartego niedbale o ścianę. Zamiast szkolnej szaty miał na sobie zwykłego, białego T-shirta, oraz idealnie dopasowane jeansy. Jego włosy były idealnie ułożone w artystycznym nieładzie. Zapewne sporo siedział przed lustrem, aby uzyskać taki efekt. Narcyz jeden. Dziewczyna założyła ręce na piersi, spoglądając na ślizgona  z przekąsem. Niestety ale w głębi duszy musiała przyznać, że jako chłopak wyglądał niezwykle dobrze, szczególnie jeżeli przyjrzeć się delikatnie zarysowanym pod koszulką mięśniom. Ale patrząc na niego jak na Malfoya, Rose nie mogła się wyzbyć fali napływającego ku jej twarzy obrzydzenia. Tak na nią działała ten zadufany  w sobie ślizgon.
- Ile czasu spędziłeś w łazience, aby się tak odstroić?- spytała się Scorpiusa, wykrzywiając usta w grymasie przypominającym uśmiech.
Chłopak odepchnął się od ściany, zarzucając swoją blond grzywą.
- W przeciwieństwie do ciebie wiewióro ja wiem co to jest lustro. Kiedy ty ostatnio się przeglądałaś? Chyba nigdy, patrząc na twoje siano- Scorpius szybko zlustrował ją wzrokiem, co chwila zatrzymując się na poszczególnych wypukłościach jej ciała, starając się je wychwycić spod szkolnej szaty.
Dobrze pamiętał jak wyglądała. W wyobraźni miła dokładnie zarejestrowany jej obraz w żółtej bluzeczce i idealnie dopasowanych do jej figury jeansach. Był to niezwykle kuszący obrazek, jednak powoli stawał się coraz bardziej odległy, chociaż od tamtej chwili minęły zaledwie dwa dni. Od tamtego czasu dziewczyna chodziła tylko w szacie, w której no cóż, trudno cokolwiek dostrzec.
Rose spiorunowała blondyna wzrokiem, zaciskając swoje drobne dłonie w piąstki.
- Siano, to ty masz zamiast mózgu fretko- warknęła, kierując się w jego stronę.
Zrównała z nim, zatrzymując się dokładnie obok jego ramienia. Odwróciła delikatnie głowę w stronę Scorpiusa, zarzucając swoimi rudymi falami.
- Będziemy tu tak stali aż mury się posypią, czy zaczniemy ten obchód?
Scorpius uśmiechnął się wrednie, odwracając się w stronę kierunku w którym jak mniemał chciała podążyć dziewczyna.
W całkowitej ciszy ruszyli przed siebie. Przemierzali powoli korytarze Hogwartu, rozglądając się uważnie na boki. Od czasu do czasu zerkali na siebie z zaintrygowaniem. Ona- była ciekawa kiedy blondyn uwolni swój długi język i zacznie ją obrażać. On- kiedy jeszcze raz zaszczyci go spojrzeniem swoich czekoladowych oczu. Z tego co wiedział były ona strasznie podobna do swojej matki. Te same oczy, ta sama twarz, dłonie, krągłości... Tylko kolor włosów się różnił. Ona odziedziczyła go po ojcu, naklejając tym samym na siebie plakietkę z napisem ,,Jestem Weasley”. Reszta była po pannie Granger. Ojciec opowiadał mu nieco o niej. Podobno nawet kiedyś ją zaliczył, jednak to zapewne tylko głupie plotki. Draco nie byłby do czegoś takiego zdolny. Był zwykłym tchórzem. Pewnie dlatego poślubił jego matkę. Zapewne była jedyną, która była na tyle ślepa, aby nie widzieć jakim był nieudacznikiem.
Chłopak w końcu nie wytrzymał.
- I co ci niby powiedział ten twój, jak mu tam, Ian? Bardzo go boli mordka?- spytał nie szczędząc sarkazmu oraz nut obrzydzenia.
Usta dziewczyny lekko drgnęły, a jej drobne dłonie mocniej zacisnęły się w pięści. I co miała mu powiedzieć? Tak owszem, widziała stan twarzy chłopaka, jego złamany nos oraz rozcięta wargę. Patrzyła opatrywała również jego dłoń. Była zła, nawet bardzo, jednak w gruncie rzeczy nie wiedziała na kogo. Po części na nich obydwu. Na Iana, ponieważ dał się zlać na forum publicznym młodszemu od siebie uczniowi, oraz wykazał oznaki słabości przy tym ślizgonie, a na Malfoya, no cóż, za to że jest i tyle. Na niego była zła co najmniej pięć razy w tygodniu, więc w końcu stało się to dla niej zbyt rutynowe, aby przypominać sobie przyczyny jej złości.
- Nie musiał nic mówić, a raczej nie mógł, bo jakiś imbecyl rozwalił mu pół szczęki. Znasz może tego jegomościa? Chętnie poćwiczę na nim zaklęcia- mruknęła, zaszczycając Scorpiusa swoim piorunującym spojrzeniem.
Chłopak prychnął.
- Nie tylko go znam, ale i nawet mogę ci załatwić parę chwil sam na sam z tym mężczyzną. Skusisz się wiewióro?
- Nie jestem zainteresowana spędzaniem czasu z jakąś arystokratyczną świnią, nawet jeżeli byłby ostatnim mężczyzną na świecie- bąknęła, zakładając ręce na piersi.
- Cóż musze cię zasmucić wiewióro- rzekł powoli chłopak, udając zmartwienie- On nie jest ostatnim na świecie, więc nie ma żadnych przeciwskazań, abyście się spiknęli. No chyba, że boisz się bliższego kontaktu z prawdziwym mężczyzną, co?
Rose zamknęła oczy i w pełni skupienia, policzyła do dziesięciu, aby zaraz nie rzucić się na rozradowanego ślizgona z wielkim ego. Jak on w ogóle znajdował miejsce w tym swoim zakutym łbie na tego typu teksty? Chyba zapisywał je sobie na karteczkach, aby nie zapomnieć. Po chwili otworzyła oczy i już chciała coś powiedzieć, kiedy Malfoy zakrył jej ręką usta, nakazując kompletną ciszę. Lekko skołowana gryfonka stanęła, nasłuchując uważnie nienaturalnych dźwięków. Nic. Kątem oka spostrzegła złowieszczy uśmieszek chłopaka. Zmów wsłuchała się w ciszę, tym razem z lepszym skutkiem. Gdzieś w oddali usłyszała śmiechy. Dwa dokładniej. Chłopaka i dziewczyny. Zapewne nieźle się bawili. Nie czekając na reakcję ślizgona, gryfonka zrzuciła jego dłoń ze swoich ust i pomknęła w stronę źródła odgłosów. Stanęła przed opuszczoną salą od transmutacji i sięgnęła do klamki, jednak czyjaś dłoń odciągnęła ją od drzwi, przypierając ją do muru. Rose spojrzała w stalowe tęczówki blondyna, na chwile zatapiając się w nich. Teraz już wiedziała, dlaczego dziewczyny tak leciały na tego faceta. Jego oczy były nieziemskie. Można było w nich utonąć, jak w płynnym srebrze. I stwierdziła to ona, która brzydziła się go jak obślizgłej żaby, czy pająków. W dodatku jego silne dłonie, oplatające jej talię oraz ten arogancki uśmieszek dodający mu uroku. Jak mogła go nie zauważyć?
Scorpius, przytknął sobie palec do ust, dyskretnie wskazując na pomieszczenie.
- Nie wypadałoby im teraz przeszkadzać. Są zajęci. Gdybyś zajrzała mogłabyś się czegoś od nich nauczyć skarbie- mruknął, odgarniając jej z twarzy zabłąkany kosmyk.
Zrobił to odruchowo, bez żadnego powodu. Wolał jak jej oczy były widoczne. Lubił na nie patrzeć. Były śliczne, w jego mniemaniu nawet idealne. Powoli zsunął opuszek swojego palca na policzek dziewczyny, zataczając drobne kółeczka wokół jej ust. Merlinie, ależ ona piękna, pomyślał.
W tej chwili, dziewczyna otrząsnęła się z transu i z całej siły odepchnęła od siebie Malfoya. Wyciągnęła z za paska różdżkę i wycelowała nią w ślizgona.
- Jeszcze raz naruszysz moją strefę osobistą, a obiecuję ci, że zetrę ten uśmieszek z twojej twarzy- powiedziała, piorunując go swoimi czekoladowymi tęczówkami- Ostrzegam cię Malfoy- Bardzo powoli przeniosła koniec swojej różdżki na drzwi, i po chwili zastanowienia mruknęła zaklęcie. W tej samej chwili drzwi otworzyły się z hukiem, ukazując prefektom parę w dziwnej pozycji. Rose przyjrzała się obydwu postaciom, po czym zakryła dłonią usta, tłumiąc swój szloch.  . Po chwili za nią pojawiła się smukła sylwetka Malfoya. Na jego bladej twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek.
- Wiedziałem, że z tobą jest coś nie tak. Ale żeby zdradzać dziewczynę w opuszczonej klasie? Nawet po tobie bym się tego nie spodziewał czarnuchu.
Ian, spojrzał pustym wzrokiem na prefektów, zatrzymując na chwilę swoje oczy na rudowłosej. Powoli przeniósł wzrok na szatynkę leżącą pod nim, po czym odskoczył od niej jak oparzony, zakrywając się ciemną szatą.
- Rose, ja nie..- nie zdążył dokończyć, bo w tej samej chwili gryfonka wybiegła z klasy, zostawiając ich samych- Rose!- krzyknął za nią, sięgając po swoje spodnie
Malfoy pokręcił głową, spoglądając z politowaniem na ubierającego się gryfona.
- Właśnie straciłeś dziewczynę koleś- powiedział i wolnym krokiem podążył  do swojego dormitorium, uśmiechając się w  duchu. Wszystko szło zgodnie z ich planem. Teraz ta ruda poleci w jego ramiona bez większych trudności. O tak, już była jego.

….

- Jak tam ci poszło? Wszystko zgodnie z planem?- spytała się Viviane, siadając na swoim fotelu. Była noc, i w normalnych okolicznościach pewnie by już spałą. Chociaż wychowana w surowych warunkach i przyzwyczajona do bardzo malej ilości snu, musiała przyznać, że w Hogwarcie się lekko rozleniwiła. Nauka ją wykańczała, przez co automatycznie spędzała coraz więcej czasu w swoim łóżku. Jej się to podobało, jednak na myśl, że będzie musiała z tego zrezygnować na wakacje, robiło jej się słabo. Nie mogła się oddawać przyjemnością, bo stawka była zbyt wysoka.
Scorpius skłonił lekko głowę. Musiał okazywać jej szacunek. W końcu bez niej, taka sytuacja nigdy by się nie zdarzyła.
- Albus doskonale sobie poradził. Eliksir wielosokowy spisał się doskonale. Ten idiota nawet się nie skapną, że uprawia seks z inną. Co za frajer. Gdybyś widziała tą jego przygłupią minę, gdy zorientował się co robi.
Dziewczyna kiwnęła głową, splatając palce obydwu dłoni w koszyczek.
- Doskonale, o to nam chodziło. Teraz powinno być już łatwo- podniosła swoje błękitne oczy na chłopaka, uśmiechając się złowieszczo- Jutro jest wyjście do Hogsmeade. Tam masz swoją szansę. Tylko pamiętaj, musisz się wyrobić przed szesnastą. Nie chcemy przecież niepotrzebnych ofiar. Lord nie potrzebuje dodatkowych rozgłosów.
Scorpius przełkną gorączkowo ślinę na wzmiankę o ojcu dziewczyny. Był on jedyna osobą, której młody Malfoy się obawiał. Widział go tylko raz i tyle mu w zupełności wystarczyło. Bitwa zrobiła swoje. Nawet po zmartwychwstaniu nie wyglądał już tak dobrze jak poprzednio. Jego twarz bez nosa była naznaczona dwoma bliznami, przecinającymi jego głowę na pół. Kościste ręce wyglądały jakby pobrudzone smołą, a reszta ciała, poprzednio doskonale trzymająca się jak na żywego trupa, teraz nie potrafiła utrzymać swojego właściciela w pozycji stojącej dłużej niż dziesięć minut. Voldemort słabł fizycznie, a w tym samym czasie jego córka rosła w siłę, gromadząc wokół siebie zastępy śmierciożerców. To ona była dla niego ostatnią deską ratunku oraz powodem do dumy. Była jego odzwierciedleniem. Taka ambitna, z własną wizją, wyrobionym  światopoglądem. Córka idealna.
- Oczywiście- skłonił się po raz kolejny- Coś jeszcze?
Dziewczyna machnęła na niego dłonią, wstając z fotela. Powoli podeszła do stolika nocnego, nalewając sobie pół szklanki ognistej.
- To wszystko na dzisiaj. Możesz iść.
Blondyn zmrużył oczy, śledząc napełnione naczynie. Już chciał coś powiedzieć, jednak w porę się opanował, zamykając usta. Odwrócił się z gracją na pięcie i powolnym krokiem opuścił dormitorium ślizgonki. Viv westchnęła cicho, odstawiając szklankę z trunkiem.
- Tego dla mnie chciałaś mamo?- wzniosła oczy ku niebu, a po jej policzku spłynęła wielka łza- Tak ma wyglądać moje życie? W strachu przed własnymi uczuciami?- dziewczyna powoli osunęła się na ziemię, opierając głowę o oparcie fotela. Zamknęła oczy, oddając się jedynej zakazanej jej przez ojca czynności-ukazywaniu żalu.

…..


Tak, wiem. Mało się dzieje i przepraszam was za to bardzo. Wiecie, wakacje i tak dalej. Następny rozdział będzie lepszy, obiecuję wam, a jak na razie trzeba się zadowolić tym.

5 komentarzy:

  1. Moim zdaniem rozdział bardzo fajny. Końcówka mnie urzekła - ta część o słabości Viv.
    Jestem ciekawa czy Rose rzeczywiście teraz poleci w ramiona Malfoya...
    Weny ;)
    Puchonka ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie! Strasznie mi się to podoba. Uwielbiam Scorpiusa, chyba sięw w nim zakochałam. Szkoda, że tak ostro ocenia swoich rodziców...no ale cóż. Weny ci życze kochana !

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie tam rozdział się podoba :) Kocham to opowiadanie z ta tajemniczość i intrygi :) Mam nadzieje, że nowa notka niebawem, bo już się nie mogę doczekać :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Już wkrótce :) Szkoła mi za bardzo nie pomaga ale staram się go napisać.

      Usuń